Wiec...
Bylem pod brama spodka o 11:30, ale tradycyjnie juz na wielkie koncerty otwieraja tylko 1 brame, tak wiec stalem w kolejce do 12:30... pierwsza rzecza, która mnie zaskoczyla, byla mila ochrona - ostatni raz do czynienia z firma ochroniarska "Fosa" mialem do czynienia przed Mystic Festivalem, gdzie ochroniarz, przeszukujac mój plecak, krzyczal "ty chuju, kurwa, otwieraj kurwa ten plecka bo cie wyjebie", a na Metalmanii byli ewidentnie mili... Zdazylem akurat na Enter Chaos, swietny koncert, i, jak wokal opisal mój kolega - "nie wiedzialem, ze kobieta moze miec takie jaja"
nastepny byl Malevolent Creation, swietny koncert, charyzmatyczny wokalista, no i niezly mlyn...
Nastepnie God Dethroned,który przyjechal zamiast Immolation - z tego koncertu nie pamietam absolutnie nic... pewnie dlatego, ze poszedlem do Pizza Hut...
Potem Marduk, kapela, która nie przypadla mi do gustu, to po prostu nie jest moja muzyka... Calosc przesiedzialem na lawce...
Sweet Noise - bardzo nie lubie tej kapeli, wiec poszedlem na mala scene, gdzie gral Elysium - melodyjny death metal - sa bardzo dobzi, szkoda, ze ta krótko...
Po Sweet Noise przyszedl czas na EXPLOITED, to na co czekalem - niesamowity koncert, niesamowity mlyn, az zal, ze tak krótko...w miedzyczasie okazalo sie, ze nie przyjedzia Mayhem, poniewaz na koncercie w Norwegii/Szwecji (nie pamietam) czaszka owcy spadla na fana, wprawdzie ów czlowiekowi to nie przeszkadzalo, ale tamtejsza policja wszczela dochodzenie i nie chciala wydac paszportu wokaliscie...
Anathema to tez nie jest muza, za która przepadam, tak wiec nie bede sie rozpisywal na ten temat...
Potem nareszcie przyszedl czas na Vadera - Zagrali Cold Demons, Carnal, Wings, Nomad, Epitaph i Silent Empire... i tyle (mozliwe, ze czegos zapomnialem)... bylby naprawde wspanialy koncert, gdyby nie to, ze grali tak krótko... Okolo 30 minut... Po Vaderze poszedlem w miejsce, gdzie rozdaje sie autografy, poniewaz chcialem, aby mi podpisali "Live in Japan" i "De Profundis", i, niestety, caly Opeth stalem w kolecje do razdawania autografów, az Vader laskawie przyszedl po okolo godzinie...
Poten Saxon, w sumie nawet fajna muzyka, grali troche starego, troche nowego, troche sie skakalo, ale raczej malo mlynowalo...
No i Samael, wyszedlem po 3 kawalkach, bo Samael bardzo mi sie nie podobal, i poszedlem na Impreze do kolegi...
Podsumowujac: Swietny koncert, slaba organizacja (tradycyjnie cos nie przyjechalo, poslizgi czasowe, i, co najwazniejsze, godzina stania w kolejce do bram), ale warto bylo pójsc.