Negur Bunget - Vîrstele Pmîntului - REVIEWS & PREVIEWS

http://www.bigdistraction.com/2010/03/negura-bunget-virstele-pamintului-album-review/

Negura Bunget – ‘Virstele Pamintului’ Album Review

Submitted by Phil Styles on March 6, 2010 – 11:42 am

Romania may not initially strike you as the most obvious home for a progressive, black metal band, but when you consider the deep and troubled history of the country, the turmoil that has often engulfed the region and the huge expanses of sombre scenery that dominate the country, it begins to make sense. Like many countries in Eastern Europe, the struggle of this ancient people has been, more often than not, one of survival against tyranny and a fight for self-determination. It is in this wellspring of culture and history that Negura Bunget find the inspiration for their strikingly unconventional explorations and if in the past it has garnered them critical success then ‘Virstele Pamintului’ looks set (and deservedly so) to continue this trend. Now signed to Italian label Code 666, Negura Bunget should reach a wider audience with their darkly hypnotic take on black metal.
Virstele Pamintului is not an album that can be fully appreciated on the first listen. As I write this article I am listening to the record for the fifth or sixth time and still I am only beginning to unearth its myriad charms. Opening with eerie pipe music that lurks somewhere between a darkened, snow filled forest and the world of Sergio Leone, it is immediately clear that this isn’t the slickly orchestral black metal to be found in bands such as Dimmu Borgir, rather it is the sound of an ambitious and original band exploring their heritage and culture in order to create something quite unique. As the song builds, adding atmospheric vocals and guitar there is a real feeling of expectation for the storm that is about to come, but Negura Bunget are patient and happy to let the music take its course rather than rush to an instant fix of metal as some might. As the music reaches its peak and the vocals become tortured screams the band open up a barrage of guitar and drums in a well-produced and precise assault that will leave the listener breathless. Having set the scene thus, second track ‘Dacia Hiperboreana’ enters on a warm bed of synth music that opens up into a beautiful, reverb-drenched guitar part that is more Pink Floyd than Darkthrone while the vocals ache with raw emotion. It is a stunning track laden with melody as much as power and there is a real beauty contained within the brutality that set Negura Bunget apart as a truly special band.
‘Umbra’ is a dark track that contains more than a hint of Vangelis’ soundtracks in the mid-ninties (1492 springs to mind), with complex and tribal drum patterns underpinning the synth elements. ‘Ochiul inimii’ is a powerful song that sees acoustic guitars duelling with the increasingly agitated drumming, before the electric guitars tear in, burning a hole in your speakers in the process. Folk elements and metal collide here to stunning effect, while the guitar solos are satisfyingly high in the mix allowing you to appreciate the talent of these musicians as well as their commitment. ‘Che de Roua’ sees the shimmering guitars return to usher in the track, building rapidly into a mountain of noise as the band launch a stinging attack that features clean singing and acoustic elements to offset the ferocity of the band. ‘Tara de dincolo de negura’ is just astonishing, as neo-classical elements and brutal metal collide in a track so brutal it could sear the flesh from your face. ‘Jar’ is a mood piece, all atmospheric synth and eerie sound effects, although it provides welcome breathing space following the claustrophobic maelstrom of the previous track. ‘Arborele Lumii’ takes the opportunity following so icy a track to smash the vibe to pieces with churning guitar and guttural vocals and then ‘Intoarcerea amurgului’ closes the album with huge, throbbing swathes of earthen bass, acoustic guitar and spoken vocals.
This is an album that defies compartmentalisation and comparison. It stands apart from other black metal bands through its bold invention, yet it is inextricably linked to that movement through spirit. There is a flame that burns brightly at the core of Negura Bunget, a deep-seated connection to the earth and to the natural environment (indeed limited copies of the album come packaged with a sprinkling of the very earth which inspired the album) which sees the music flow as naturally as the scenery that imbued the album with its spirit. This is a stunning album that will undoubtedly appeal to black metallers but which, I feel, has a wider appeal because the underlying themes are so primal and so inherent to anyone who yearns for freedom and nature rather than the trappings of day-to-day life. Negura Bunget are a force of one, a truly unique band who deserve recognition and respect in abundance because here they have created a masterpiece, a musical work of art which will inspire and astound in equal measure in the years to come.
 
http://www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/recenzje/3955-negura-bunget-virstele-pamintului.html

Virstele Pamintului


9 /10





Negura Bunget konsekwentnie pnie się ku szczytom popularności, w czym nie przeszkadzają jej nawet takie zawirowania jak zeszłoroczne odejście z zespołu 2/3 oryginalnego składu. Fenomenalny "Om" z 2006 roku, który zebrał wszelkie możliwe laury (w tym 6. miejsce pośród 100 najlepszych albumów ostatniej dekady wg. Terrorizer) ustawił Rumunom poprzeczkę bardzo, bardzo wysoko. Co więcej, postawił zespół w jednym rzędzie z takimi nietuzinkowymi aktami jak choćby Enslaved. Praca nad utworami na "Virstele Pamintului" stanowiła więc dla Negru, ostatniego z założycieli, który pozostał w kapeli, niełatwe zadanie powtórzenia sukcesu.
Jaki jest zatem "Virstele Pamintului", którego premiera już wkrótce? Code666 nie ustaje w wierze w swoich podopiecznych, określając ich w materiałach promocyjnych mianem najlepszego podziemnego zespołu black metalowego na świecie. Mocne słowa, a wtórują im zgodnie różne metalowe media. Przykładowo, niemiecki Rock Hard nazywa najnowszą płytę NB najlepszym black/folk metalowym albumem wszech czasów (pozostawiając mały wentyl w postaci "perhaps"). Jeśli o mnie chodzi, nie jestem zwolennikiem podobnej przesady i wydawania tak entuzjastycznych ocen w odniesieniu do zupełnie świeżych materiałów, których nie było kiedy poddać jakiejkolwiek próbie czasu.

Bez wątpienia "Virstele Pamintului" jest bardzo dobry, jednak w mojej ocenie nie tak dobry, jak poprzedzający go "Om". Ten był niemalże wybitny, całkowicie pozbawiony słabych punktów. Z tego względu, jeśli już muzyka Rumunów miała wywołać tak daleko idące zachwyty, z jakimi mamy obecnie do czynienia, powinno to nastąpić właśnie po wydaniu wspomnianego krążka. Być może, bezkrytyczny entuzjazm dla "Virstele Pamintului" to nieco spóźniona reakcja tych, którzy przespali "Om". Może tak, może nie, to w zasadzie bez znaczenia.

Nie rozstrzygam, czy zespół planował przebić swoje wcześniejsze dzieło, na pewno jednak nie próbował niczego zmieniać w wypracowanej formule, podążając raz wytyczonym szlakiem i nie wykraczając poza obraną ścieżkę choćby o milimetr. "Virstele Pamintului" muzycznie wykorzystuje niemal wszystkie znane patenty i nie wprowadza w tym zakresie niczego nowego. Negura Bunget to wciąż jeden z tych nielicznych zespołów, które bardzo umiejętnie łączą (black) metalowe dźwięki z folkowymi wstawkami. Potrafią przy tym uniknąć efektu żenującej, przaśnej biesiady, tak typowej dla wielu innych folk metalowych kapel. Fragmenty te, zagrane z wykorzystaniem fletni pana, ksylofonu i jednej z odmian rogu alpejskiego, jak również rozmaitych instrumentów perkusyjnych (wszystkie te wynalazki można zobaczyć na koncertach zespołu) to już znak rozpoznawczy granej przez Rumunów muzyki. Co więcej, także klawisze są tu absolutnie niezbędnym instrumentem, bez którego granie Negura straciłoby bardzo wiele ze swej wyjątkowej głębi. Nic nie sprawia tu wrażenia doklejonego na siłę, metalowe i folkowe partie łączą się ze sobą w pełni naturalnie. Całość brzmi znakomicie i intrygująco. Przyznaję, gdyby nie "Om", klęczałbym w zachwycie przed tym materiałem. Czegoś jednak zabrakło. Przede wszystkim, "Virstele Pamintului" to album nieco prostszy, bardziej bezpośredni i nie tak finezyjny. Mniej tu ulotnej, niemożliwej do opisania aury, tak wyraźnie wyczuwalnej w każdym dźwięku poprzedniego krążka. Tej mrocznej, nieuchwytnej, pogańskiej atmosfery. Poza tym, nie ma tu kawałków równie genialnych, jak choćby "Norilor". Przez cały czas trwania krążka słychać, że zespół próbował uchwycić ten klimat, raz z większym (np. w "Umbra"), raz z mniejszym sukcesem. Wszystkie te "ale" nie zmieniają faktu, że nowa płyta to znakomita rzecz i, mimo że mamy dopiero marzec, pewny kandydat do mocnej pozycji w końcowych rankingach 2010 roku. Bez wątpienia Negura Bunget zasłużyli na sukces, a "Virstele Pamintului" to kolejny krok we właściwym kierunku.

Szymon Kubicki
 
http://www.unholygate.com/

rate: 9,5/10

Negură Bunget - "Vîrstele Pămîntului"

negura_virstele.jpg

Artist: Negură Bunget
Title: Vîrstele Pămîntului
Label: Aural Music/Code 666
Duration: 59:37

Track Listing:
01. Pămînt
02. Dacia hiperboreana
03. Umbra
04. Ochiul Inimii
05. Chei de rouă
06. Tara de dincolo de Negură
07. Jar
08. Arborele lumii
09. Întoarcerea amurgului​
The one line summary: Metaphysical and natural forces entwine with primal black metal atmospheres.
Despite line up changes, the Romanian band Negură Bunget continue the ambient-black-folk metal sound in the same vein as their previous album, 'Om'. No new ground is tread, but the ambience is enhanced. Although ironic, the keys help to create an intensely organic vibe throughout "Vîrstele Pămîntului" that speaks to something early, primordial and natural within.
That ancient Dacian, pagan current of the album carries you through the commanding arrangements of harsh vocals, chants, mid-tempo bm riffs, folk instruments, keys, and double bass. Lulling you one moment, haunting you another, then crushing you the next...like nature itself. In a similar manner to the opening track 'Pămînt', things gradually build as the album goes on. Upon first listen, I truly liked "Vîrstele Pămîntului", but it was after repeated listens that I came to love this album.
Although excellent, the primarily atmospheric tracks 'Pămînt', 'Umbra', and 'Întoarcerea amurgului' began to lose their feel after awhile, and with the exception of 'Pămînt', contained the mild use of an xylaphone that my brain couldn't quite wrap around.
My personal favorites are 'Dacia hiperboreana', 'Chei de rouă', 'Tara de dincolo de negură', and 'Arborele lumii', which I found on repeated listens were most enjoyable and never lost intensity.
"Vîrstele Pămîntului" is without a doubt a masterly effort from start to finish. Black Metal has come to mean many things to many people whether anyone likes it or not, and the sub-genres just keep on coming. So, for those who prefer their bm more pagan/folk/nature than say the satanic side of things (argue with your own friends about it), I don't see how you could not have every Negură Bunget album in your collection. 2010 is off to a great start, and "Vîrstele Pămîntului" is another serious contender for album of the year. Nothing more to say.
Rating: 9.5 out of 10
www.myspace.com/negurabunget
www.negurabunget.com
12.03.2010. 04:35
 
metalnews.de

"Überraschend und dennoch traditionell"


Im Verlauf der letzten Monate ist viel passiert im Lager von NEGURĂ BUNGET. Die drei Protagonisten Hupogrammos Disciple's [Gesang, Gitarre], Sol Faur [Bass] und Negru [Schlagzeug] konnten 2009 ihre Streitigkeiten nicht beilegen und so kam es, dass die Band aus Transsylvanien beinahe keine Zukunft gehabt hätte, wäre Negru nicht in die Bresche gesprungen, das Projekt aufrecht zu erhalten. Und nach all den Konjunktiven bescheren uns NEGURĂ BUNGET nun mit neuer Besetzung ein neues Studioalbum, das sicherlich zunächst beweisen muss, dass es dem Bandnamen entspricht...

Dass die Band nicht mehr rein auf den Pfaden des Black Metals wandelt und durchgängige Blastbeats eher Mangelware sind, war bereits zuvor, beispielsweise auf „Om“, keine Neuinformation mehr. Ebenso folkloristisch wie rituell geht es nun auf „Vârstele Pământului“ weiter und man beweist wieder einmal ein feines Händchen für das traditionell Althergebrachte. Besonders gelungen sind hierbei der finale Mix und die Aufnahme des Albums an sich, denn soundtechnisch legen NEGURĂ BUNGET noch einmal leicht nach und bescheren uns ein ausgewogenes Klangspiel ohne besonders hervorstechende Elemente, was die Lautstärke angeht. Herausstechen tut natürlich ansonsten einiges. Allem voran: die Band scheint nun auch wieder abseits ihrer Folk-Arrangements etwas mehr Wert auf Komposition zu legen, denn z.B. „Ochiul Inimii“ ist streckenweise ein Vorbild an progressiver Aggression und steht als Aushängeschild für die kompositorische Güte bei Weitem nicht allein da. Zwar mischen sich hier und da ein paar für meinen Geschmack etwas zu kitschige Keyboards ein, aber der Gesamteindruck macht kleine Ausrutscher schnell wieder wett.
Man kann für „Vârstele Pământului“ eigentlich gar keine weiteren Songs besonders herausstellen, denn an sich will das Album am Stück gehört werden.
Immer wieder erfreue ich mich an den beinahe MOONSPELLschen Passagen, wie sie die Portugiesen Anfang der 90er geprägt haben. In jenen Abschnitten können vor allem die Screamvocals im rechten Licht glänzen. Hierbei sind es vor allem die Kombinationen aus Gesang, Schlagzeug und Gitarre, die dem Ganzen noch einen Hauch SEAR BLISS mit auf den Weg geben. Soll allerdings nicht bedeuten, dass NEGURĂ BUNGET die genannten Bands in irgendeiner Weise kopieren oder inspirative Einflüsse verarbeiten, es schlägt eben rein subjektiv in diese Kerbe.
Negativpunkte: Hier und da sind es die höheren Gitarrenläufe, die mir ein wenig gegen den Strich gehen und beinahe nervig durch die Boxen kommen. Zum Glück sind diese Abschnitte auf dem Album eher selten. Was allerdings eindeutig beim nächsten Album verbessert werden sollte, sind die oft zu plötzlichen und deswegen nicht wirklich gut umgesetzten Wechsel innerhalb der Songs. Ein passender Übergang hier und eine schöne Bridge dort und die Sache sieht schon wieder ganz anders aus.

Fazit: Fans von NEGURĂ BUNGET, die Angst vor dem Resultat der Trennung haben, müssen nicht zittern, denn „Vârstele Pământului“ hat die Band stilistisch nicht vom eingeschlagenen Weg abgebracht. Allerdings hält das Album einige Überraschungen bereit, die man von den Rumänen so nicht gewohnt ist. In meinen Augen ist „Vârstele Pământului“ ein abwechslungsreiches, durch und durch stimmiges und hervorragend inszeniertes Stundenspiel zum immer wieder anhören. Vor allem, weil die manchmal zu Beginn eher unpassenden Kombinationen irgendwann nach dem berühmten „Klick“ auf Verständnis treffen und dann einfach nur noch Spaß machen. Ganz gleich, wer hier wem etwas Böses will, Negru tat gut daran, dieses Schaffen nicht sterben zu lassen.
 
http://www.seaoftranquility.org/reviews.php?op=showcontent&id=8960

Negura Bunget: Virstele Pamintului




4,5/5

negura_bunget_virstele.jpg
Now this is a band that has yet to disappoint me. This Transylvanian black metal act has been releasing high quality albums, with an unmistakable and different approach to the art. I became aware of Negura Bunget in 2002 with 'N Crugu Bradului, which made a strong impression on me, only to fall under the spell even deeply with OM. The least I can say is that 2010 started out with great releases from Nechochwen, Bifröst and now with this latest release from Negura Bunget.
Ambient/ ghostly keyboards, Transylvanian lyrics, eerie atmosphere, traditional instruments including pan flute, xylophone and black metal elements combine to form a quite unique sonic structure. You know you are into Romanian territories, plunged directly into their folklore and you can almost smell their land and feel their spirits. Virstele Pamintului is jam- packed with atmosphere and folksy parts, especially in the first half of the album. Then, more black metal tonalities are brought into play. Still, the Transylvania spell works his way through to your ears. At some point, on "Arborele Lumii", you are right into darkness and mysticism in this great and ghostly instrumental piece. There are quite a few acoustic guitar moments scattered throughout this excellent album, as well as some more traditional stringed instruments. The compositions are lengthy and pretty elaborate while avoiding falling into the type of music that goes nowhere, so to speak. Of the nine tracks, "Pamint", " Umbra" and Arborele Lumii" are my favorite pieces.

Track listing:
1 – Pamint
2 – Dacia Hiperboreana
3 – Unbra
4 – Ochiul Inimii
5 – Chei de Roua
6 – Tara de Dincolo de Negura
7 – Jar
8 – Arborele Lumii
9 – Intoarcerea Amurgului
Added: March 11th 2010
Reviewer: Denis Brunelle
 
http://www.rockline.it/review4038.html

Negura Bunget


Vîrstele Pămîntului

(Code666/Aural - 2010)

Album, Black Metal

negurabunget_virstele.jpg

Nuovo album per i Negură Bunget, la cui situazione attuale è figlia di un un buon numero di vicissitudini che meritano d'essere riportate per meglio inquadrare il disco in questione.
Dopo la pubblicazione del criticamente acclamato “Om” (Code666, 2006), il gruppo ha firmato un accordo con l'etichetta tedesca Lupus Lounge per la ristampa di alcuni suoi vecchi lavori e la ri-registrazione di un loro vecchio album, “Măiastru Sfetnic” (Bestial Records, 2000). Quel lavoro, ora rinominato “Măiestrit” (Lupus Lounge, 2010, ma preparato nel corso del 2009) e prossimo all'uscita, rappresenta l'ultimo lascito della vecchia (originaria) incarnazione del gruppo.
Proprio così, perché nel frattempo (primavera 2009) la formazione classica dei Negură s'è divisa in due tronconi come conseguenza di inconciliabili differenze artistiche tra i tre membri storici del gruppo: in seguito allo split i chitarristi Spurcatu e Hupogrammos fondano una nuova band, i Dordeduh, mentre il batterista Negru porta avanti il nome Negură Bunget ricreando attorno a sé una line-up completamente rinnovata, composta da ben sei elementi, di cui un paio già da tempo nel giro della band in qualità di live-members.

“Vîrstele Pămîntului” (Le Ere della Terra) è appunto il primo prodotto di questa nuovissima formazione guidata da Negru, che mantiene le coordinate stilistiche del vecchio moniker ma contemporaneamente modifica, com'è fisiologico che sia, alcuni dettagli del suono Negura.
In linea di massima comunque le nove tracce del platter si muovono su territori ben noti a chi segue la band rumena, non ci sono stati cambiamenti nelle linee-guida del sound che ha sempre contraddistinto il progetto: abbiamo quindi un Black Metal molto personale, con tante influenze mutuate dal Folk autoctono e un ricco sostegno di tastiere magniloquenti, alternanza di voce pulita e scream ferale (tutto sommato non diversissimo dal timbro di Hupogrammos) e composizioni articolate e molto ricche di particolari.

In generale “Vîrstele Pămîntului” risulta leggermente meno sperimentale e ardito di episodi come “Om” o “Inarborat Kosmos” (oppure sarà, forse, l'aver fatto l'abitudine alla loro originalità?) ma la cosa finisce per far parte di un trade-off comunque positivo in termini compositivi, in quanto il gruppo riesce a focalizzare meglio lo sviluppo dei brani, che risultano più concisi e orientati alla forma canzone rispetto a quanto succedeva nelle prime prove del gruppo (si pensi alle lunghissime, e talvolta dispersive, suite da un quarto d'ora ciascuna di “'N Crugu Bradului” del 2002). I pezzi riescono così ad assumere un'identità più marcata, ed è diminuita l'impressione che il singolo brano sia “solo” un tassello di un puzzle generale, a differenza di quanto accadeva nell'ultimo “Om”, un disco molto più denso, profondo e mistico, ma anche molto più complesso da approcciare. L'album rimane comunque particolareggiato e raffinato, come da tradizione Negură Bunget, con alcuni segmenti puramente atmosferici ed onirici (“Jar”) o percussivi (“Umbra”) che fungono da transizione tra i brani più estremi.

A livello di suono, una delle novità che si nota per prima è un diverso modo di utilizzare le chitarre, spesso “alte” e incredibilmente squillanti nei loro tremolo-riff (“Tara de dincolo de Negură”, “Arborele lumii”) che talvolta arrivano perfino a duettare con la voce (“Chei de Rouă”) in vorticose accelerazioni, mentre la chitarra ritmica e il basso lavorano nell'oscurità, sullo sfondo. L'effetto è di una minore stratificazione e di una minore viscosità del suono (cose che rendevano “Om” un disco alquanto misterioso e impenetrabile) e di una maggiore vivacità e luminosità dei brani.
Altra caratteristica molto frequente è la scelta di far spesso accompagnare i riff elettrici da rapide pennate acustiche: una caratteristica che viene poi sviluppata in uno dei pezzi più interessanti dell'album, la traccia finale, “întoarcerea amurgului”, in cui a un tappeto di tastiere, flauti, corni e voci non fa da scheletro una chitarra elettrica, bensì solo la chitarra acustica, ma utilizzata con l'impeto e l'aggressività che solitamente si associa al suono della sua controparte elettrica. Il risultato è l'ascolto di un brano di Black Metal “acustico”, che incredibilmente ha ben poco ha da invidiare in termini di oscurità ed efficacia agli altri brani della tracklist.

Tirando le somme, “Vîrstele Pămîntului” forse non arriva a superare il livello sontuoso del capolavoro “Om” (arrivandoci comunque di certo non lontano), ma indubbiamente mostra una band in piena salute e voglia di fare e contemporaneamente ben conscia della propria storia e tradizione. Nessun grosso strappo col passato nonostante l'abbandono di due terzi della line-up originaria e nessun calo di qualità nella composizione, ma un disco dalla fattura assolutamente pregevole e caratterizzato dalla stessa qualità che abbiamo imparato ad associare al moniker Negură Bunget.
Un must per gli amanti del Black Metal più pregiato e ricercato.
 
Headbang.it

http://www.headbang.it/recensione/negurr-bunget-vampicircrstele-pamampicircntului/8892

Dopo il clamoroso “Om” datato, oramai, 2006, i “Negură Bunget” erano molto attesi anche grazie al fatto che, nel 2009, annunciarono lo split con Hupogrammos Disciple’s e Sol Faur, storici membri della band – insieme a Negru, che ora ha preso il completo timone - i quali, ovviamente, erano complici del successo ottenuto in questi anni dal gruppo Rumeno. Quindi, aspettative alte e non pochi dubbi per questo nuovo “Vîrstele Pamîntului” (uscito sempre sotto l’occhio attento della nostrana Code666).
Negru (batteria), dunque, ha rivoluzionato la line up ingaggiando Corb (Voce, chitarra), Spin (chitarra), Gădineţ (basso) e Inia Dinia (già dal 2007 con la band ed ora membro ufficiale a tutti gli effetti). Resta poi aGer, in forza dal 2003, il qualche si occupa di svariati strumenti oltre che della seconda voce. Quasi tutti i componenti, poi, si cimentano anche loro con vari strumenti folkloristici tipici del sound della band.

Con questa rivoluzionata line up nasce “Vîrstele Pamîntului” (The Ages of the Land/Earth), quinto studio album per i Rumeni ed un lavoro importantissimo per molteplici ragioni, due su tutte quelle di riconfermarsi come una delle Black Metal band più valide del globo dimostrandolo anche con una line up parecchio diversa nella sostanza. Negru sembra comunque averla gestita al meglio, e lo si capirà immediatamente quando partirà la prima traccia “Pămînt”, che come la successiva “Dacia Hiperboreană”, vi mostreranno il lato atmosferico che pervade l’intero disco unito sapientemente alle dilatate parti Metal. Il nuovo cantante Corb, con solo queste due canzoni, vi dimostrerà che Il timore di un degno rimpiazzo per Hupogrammos sarà solo un pallido ricordo.
Si continua con “Umbra” a dar sfogo al lato evocativo e strumentale della band, ed “Ochiul Inimii” ci rigetta nuovamente nel mix imposto dai primi due brani, qui però accelerando anche un po’ i tempi e rimarcando il lato più aggressivo che il gruppo di certo perso non ha, come si potrà sentire anche nella successiva “Chei de Rouă”, traccia che metterà in luce anche l’ottimo clean di Corb - molto simile a quello di Hupogrammos in Om - facendo probabilmente anche meglio di quest’ultimo.
“Tara de Dincolo de Negură” mantiene alta la tensione creata fin’ora, snodandosi con varietà nella sua intera durata e risultando uno dei pezzi che meglio possono rappresentare gli odierni “Negură Bunget” mentre “Jar”, al contrario, torna a richiamare l’atmosfera totale di “Vîrstele Pamîntului” risultando un qualcosa di veramente splendido e riuscito, incarnando perfettamente la magnificenza che questo disco sa esprimere con le proprie influenze native ed il sapiente uso delle tastiere (un plauso alla bella Inia Dinia).
Il finale è affidato alle lunghe “Arborele Lumii” ed “Întoarcerea Amurgului”, brani che continuano il fortunato connubio tra atmosfera e cattiveria qui trovato, senza risultare ripetitivi, senza annoiare, ma proseguendo per una strada che in questo disco, nella sua varietà, viene costantemente seguita dalla prima all’ultima nota.

Il sound generale è molto buono, qualche squilibrio a volte nella chitarra elettrica un poco “fuori dal mix” ma per il resto grande produzione. Tutti gli strumenti vengono usati al meglio e sono ben congeniati per servire sempre la canzone, mai se stessi. Lo stile è certamente quello cui i “Negură Bunget” ci hanno abituato, ma la mentalità è ottimale perché non si auto citano scopiazzando, magari, il passato, ma vengono create composizioni nuove, fluide e ben variegate. Un po’ della “progressione” che in “Om” albergava, probabilmente, è andata persa in favore di qualcosa di più lineare e scorrevole, ma queste non sono – in questo caso – parole di demerito ma bensì di lode a Negru e alla rinnovata formazione, capace di costruire qualcosa di valido senza sfigurare, assolutamente, confrontato all’illustre passato
Solido, colmo di grande atmosfera grazie all’indovinato uso degli strumenti più tradizionali ed alle tastiere, particolarmente presenti con sonorità forse più comuni ma veramente azzeccate ed utili a questo lavoro, ed ottimi tutti i nuovi (e vecchi) membri, Corb compreso, dotato magari di uno scream meno personale di quello del suo predecessore ma tuttavia veramente efficace, e di una capacità in pulito e nel parlato recitativo davvero sorprendente. Troverete meno sfuriate del solito ma saranno ben compensate dal resto, e volenti o nolenti vi ritroverete a camminare in questo lungo viaggio per infinite lande, contemplando e chinando il capo davanti alle meraviglie che la musica vi solleverà davanti agli occhi

“Om” è stato un Capolavoro ma “Vîrstele Pamîntului” non è da meno. Una Grande attesa è finita, ed un Grande album è arrivato.

Voto: 9/10
 
http://www.audiodrome.it/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=5985

NEGURA BUNGET | Vîrstele Pamîntului
I Negură Bunget rappresentano oggi uno dei punti di riferimento per l'intera scena black-metal mondiale, una posizione conquistata sul campo grazie all’invidiabile capacità di costruire un linguaggio personale eppure mai in aperto contrasto con i principi fondanti del genere, rivoluzionario e lealista allo stesso tempo.

Negura_Bunget_2010_200.jpg
Ciò che ha contribuito non poco all'ascesa della formazione rumena è stata la linea diretta della stessa con la propria regione natale, fonte di ispirazione primaria per il progetto. Una fonte finalmente contestualizzata e dotata della giusta credibilità, soprattutto alla luce dei molti musicisti che da sempre si sono rifatti all'immaginario proprio della Transilvania, alle sue leggende e ai luoghi (montagne, foreste) che ne segnano la geografia senza, in realtà, averne mai respirato l'aria o calpestato il suolo. Vîrstele Pămîntului parte proprio da questo intimo rapporto con la propria terra e dalla connessione (spirituale) che lega il destino dei singoli ad essa, così da continuare un percorso che ha visto da sempre i Negură Bunget omaggiare la natura incontaminata dei paesaggi rumeni. A ribadire il concetto, proprio come in passato era accaduto con 'N Crugu Bradului (accompagnato da una foglia raccolta nei boschi transilvani), la formazione ha optato per un packaging dal forte valore simbolico, che contenesse anche fisicamente - nella limited edition earthbox - una traccia dei luoghi in cui i musicisti si sono isolati per creare le nuove composizioni. Prima di continuare a parlare di Vîrstele Pămîntului, però, appare necessario fare un passo indietro e tornare al periodo successivo all'uscita di OM, alle molte date in giro e al progressivo allontanarsi dei membri storici della formazione (i due fondatori Negru e Hupogrammos Disciple e il chitarrista Sol'Faur Spurcatu, al loro fianco dal 1997), una tensione che avrebbe portato alla separazione di Negru dai suoi compagni storici e al reclutamento di una nuova line up (allargata a ben sei musicisti). In quest’ottica, Vîrstele Pămîntului appare come un nuovo punto di inizio, seppure continui sia musicalmente sia nell'immaginario il cammino evolutivo della formazione originaria e, proprio per questo, non segni alcuna reale frattura con il linguaggio che il pubblico mondiale ha imparato ad apprezzare nel corso degli anni. I nuovi Negură Bunget ripartono da OM per portare ad un ulteriore livello quanto in esso contenuto, grazie ad una formula espressiva tanto ricca di ingredienti quanto diretta e asciutta nella sua capacità di provocare emozioni, nonché di ricreare immagini nella mente dell'ascoltatore. Rispetto al suo predecessore, Vîrstele Pămîntului appare più "terreno" e meno spaziale, più rituale nelle sue tempistiche e arcaico nei suoi accenti: seppure i tempi di 'N Crugu Bradului siano ormai distanti e agli assalti feroci si preferisca oggi l'evocazione e la ricchezza delle trame (al cui interno il nichilismo del black diviene solo uno dei molti elementi in gioco), il feeling che si respira all'interno dell'album è chiaramente connesso a quella incarnazione dei Negură Bunget, così marcatamente vincolati alla propria terra d'origine e alle sue forze ancestrali. Vîrstele Pămîntului è un lavoro che cresce ascolto dopo ascolto e che non finisce mai di svelare nuovi particolari e nuove sfumature, così da potersi imporre come nuovo punto di arrivo per la formazione e nuovo passo in avanti all'interno di un cammino che - nonostante i molti problemi e le dolorose separazioni dell'ultimo periodo - appare ancora ben lontano dal concludere il proprio ciclo vitale.



A cura di: Michele Giorgi [michele.giorgi@audiodrome.it]​